»Powstanie się nie udało — powiada St. Barzykowski — więc koniecznie chciano mieć winnych; fałsz i potwarz szeroko się rozpostarły«.
Z fermentu tego, z biegiem lat, w miarę stygnących namiętności, począł się wytwarzać sui generis organizm społeczny, trafnie przez ks. Waleryana Kalinkę nazwany »narodem w miniaturze«; a że naród, jeśli jest narodem cywilizowanym, nie może uspołeczniać się bez pewnych instytucyj, więc i emigracya nasza — według pięknego wyrażenia p. Ludomira Gadona — gdy jej namioty pozrywały wichry złudzeń i zawodów, gdy przyszła zima nieziszczonych nadziei, musiała pobudować domy, potworzyła szereg instytucyj publicznych.
Jedną z takich instytucyj, zainicyowanych pro publico bono, było »Towarzystwo literackie«, założone w kwietniu 1832 r. przez garstkę ludzi inteligentnych i wybitnych, »którzy ręką, pozbawioną teraz szabli lub bagnetu, chwytali za pióro«. Ostatnie wyrażenie nie jest zwykłym retorycznym frazesem, jeśli się zważy, że pierwszymi założycielami rzeczonego Towarzystwa literackiego byli przeważnie wojskowi, jak jenerał Bem, jen. Umiński i paru innych. Choć w niem nie brakło i ludzi pióra, jak Albert Grzymała lub Teodor Morawski, to jednak i ci mieli świeże wspomnienia czynnej służby wojskowej... Prawie wszyscy nosili mundury, w których chadzali nawet i teraz jeszcze po paryskim bruku. Stąd poszło, że główny cel, w jakim się zawiązało Towarzystwo literackie, a streszczający się w słowach: »zbierać i ogłaszać materyały, tyczące się dawnego Królestwa polskiego, jego obecnego położenia, lub przyszłej pomyślności« — był polityczny raczej, niż literacki. Gdyby rzecz m iała się przeciwnie, można być pewnym, że prezesem obranoby literata, np. J. U. Niemcewicza, w którym czczono nietylko Nestora literatury i poezyi, ale i ostatniego prezesa warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk; tymczasem autora Śpiewów historycznych, który wtedy bawił w Londynie, tylko »powołano do swego grona«, a na prezesa wybrano męża stanu, księcia Adama Czartoryskiego. Wybór ten, dokonany pod niebytność księcia, również przebywającego nad Tamizą, niemniej był znamienny, jak wybór wice‑prezesa, na którego obrano kasztelana Ludwika hr. Platera, także polityka.
W takich warunkach nie dziw, że nastrój, panujący zarówno na pierwszem posiedzeniu tego Towarzystwa literackiego,
Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/291
Ta strona została przepisana.