kończył w te słowa: »Może ktoś, bacząc wielkość zamiaru, a szczupłość sił naszych, z litością spoglądać będzie na nasze przedsięwzięcie i zwątpi o powodzeniu onegoż. Lecz my mamy już przykład. Przed stu laty, Załuski, później biskup kijowski, jak my, wygnaniec, za Leszczyńskiego, jak my, przyjęty gościnnie we Francyi, tu powziął myśl zebrania biblioteki dla Polski, tu dzieło rozpoczął i dokazał swego. Sławna Biblioteka Załuskich, podobny więc obecnemu zakładowi wzięła początek«.
Odtąd na zwyczajnych posiedzeniach, które się odbywały co tydzień, gromadziło sie w niewielkiej salce przy ulicy Duphot po 15 lub 20 osób, sposób zaś, w jaki tu spędzano czas, był nietylko przyjemny, ale i pożyteczny dla zgromadzonych. Barzykowski i Dembiński czytywali wyjątki ze swoich wspomnień o r. 1831; Niemcewicz, zawsze gorliwy w wypełnianiu swych obowiązków wice‑prezesa, często odczytywał swe bajki, co także czynił i Ant. Górecki; Witwicki czytywał wyjątki ze swych Wieczorów pielgrzyma: słowem, w szystkoby szło jak najskładniej, gdyby...
Niestety, jak wszędzie, tak i tu znalazło się fatalne gdyby, Było niem — komorne, pochłaniające prawie całkowite dochody Biblioteki. Na szczęście umiano trafić do życzliwego nam p. Yillemain, prosząc go, ażeby swym wpływem wyjednał bezpłatny lokal w którymkolwiek z gmachów skarbowych, a choć tego nie udało się przeprowadzić, jednak wskórano tyle, że rząd francuski udzielił pieniężnego zasiłku na pokrycie komornego. Tymczasem przeniesiono się na ulicę Surène nr. 10, ale i tu nie pozostano zbyt długo, bo już po roku przeniesiono się na ulicę Saussaie nr. 8, do pięknego lokalu na pierwszem piętrze. Tutaj pozostano dwa lata...
W ciągu tego czasu, d. 21 maja 1841 r., umarł J. U. Niemcewicz, a w rok po nim, d. 9 maja 1842 r., jen. Kniaziewicz; śmierć dwóch tych »patryarchów pielgrzymstwa polskiego« odbiła się i na losach Biblioteki, która odtąd, choć niebawem dojdzie do pokaźnej liczby 15.000 tomów, zacznie chromać i jakby cierpieć na anemię. Przedewszystkiem zarządzono nowe przenosiny na ulicę Faubourg St.‑Honoré nr. 3, do tańszego wprawdzie, niż poprzedni, ale ciasnego i niewygodnego lokalu, co, wobec rosnących zbiorów i niedostateczności obsługi, bardzo wiele pozostawiającej do życzenia, niekorzystnie — zaczęło wpływać na zwykłe sesye, zważywszy, że sesye te (choć nie tak licznie
Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/295
Ta strona została przepisana.