uczęszczane, jak za życia Niemcewicza), musiały się odbywać w izbie, zawalonej stosami książek, co niejednego odstręczało od regularnego brania udziału w posiedzeniach. To samo dało się powiedzieć i o zebraniach nadzwyczajnych, na które zwykle, co 3 maja i 29 listopada, w lokalu Biblioteki, po nabożeństwie w kościele Saint Germain des Près przy grobowcu Jana Kazimierza, gromadziło się liczniejsze grono członków i zaproszonych gości. Posiedzenia te, z powodu szczupłości lokalu, wiele straciły na pierwotnej świetności zewnętrznej. Na domiar złego, które — niby filoksera — zaczęło podgryzać korzenie bytu Biblioteki, rząd francuski, przy pierwszej zmianie ministerstwa, cofnął zasiłek, którego corocznie udzielał na opłacenie komornego, co sprawiło, że musiano wydatki, a nawet i zakupno książek, ograniczyć do minimum. Jak dalece kłopotliwem było ówczesne położenie Biblioteki, o tem świadczy fakt, iż kiedy w tym czasie Towarzystwo literackie otrzymało bogaty spadek po Wojewodzie Macieju Wodzińskim, zmarłym w Dreźnie, spadek, wynoszący 4.514 tomów książek, 10.562 ryciny, oraz zbiór numizmatów i medali, musiano zaniechać natychmiastowego sprowadzenia tych zbiorów, albowiem nie pozwalały na to szczupłe fundusze... Gorszym jeszcze, aniżeli ten rak finansowy, toczący organizm Biblioteki, był rak moralny, który ją od roku 1841 podkopywać zaczął, mianowicie towianizm, który się wtedy zaczął szerzyć wśród emigracvi, a opanował i wielu członków Biblioteki, począwszy od jej wiceprezesa, a skończywszy na innych »kolaboratorach«.
Po była jedna strona medalu. Na szczęście znalazła się i druga, dodatnia. Oto Biblioteka, lubo jej puls bił słabiej, aniżeli wtedy, gdy nad nią czuwał Niemcewicz, jednak się rozwijała stopniowo, powoli wprawdzie, ale bądź co bądź nie cofała się w swym rozwoju, ani stała w miejscu. Dowodem tego był nieustający wzrost książek, dochodzący do 20.000 tomów, »wzrost śliczny, zadziwiający, zwłaszcza przy tylu przeciwnych warunkach!« A przytem zaczęli i cudzoziemcy interesować się Biblioteką. W roku 1851 przychodził często Michelet, który tu znalazł sporo materyału do swojej Légende de Kościuszko. Około tego samego czasu, przyprowadzony przez hr. Wł. Zamoyskiego do Biblioteki Prosper Merimée, nietylko w niej znalazł to, czego szukał, a czego nie mógł znaleźć w innych księgozbiorach paryskich, ale, dowiedziawszy sie o jej krytycznem po-
Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/296
Ta strona została przepisana.