leski, cierpiący i wyczerpany na siłach, musiał oddalić się z Paryża, adjunkt jednak i pomocnik jego, pp. Wrześniewski i Borkowski, codzień regularnie przybywali do Biblioteki, strzedz jej i pracować; tylko w ostatnim tygodniu komuny, kiedy już zbrojne patrole zatrzymywały przechodniów, kiedy ulice Paryża pokryły się barykadami, już nie mogli dotrzeć do Quai d’Orléans. I u wejścia na most, tuż przed Biblioteką polską, stanęła ogromna barykada i oczywiście stała się nam powodem niemałego niepokoju i obaw. Od trzech dni już wojsko regularne było wtargnęło do Paryża; z dwóch stron, od płonącego ratusza i od arsenału, wiały ku nam kłęby dymu i łuna pożaru; z każdą chwilą walka uliczna zbliżała się do naszej części miasta.
»Jeden z pozostałych w mieście członków rady[1], mający sobie powierzoną kasę Towarzystwa, właśnie gdy szedł złożyć ją w miejscu bezpieczniejszem, zostaje przez kilkunastu komunardów, pod biednym, czy zmyślonym pretekstem, porwany. Rozjuszona bitwą i trunkiem banda zamiaru natychmiastowego rozstrzelania nie spełnia wprawdzie, ale odprowadza go do głównej kwatery i tam go do ciemnicy wtrąca. Wśród straszliwego zamieszania i wrzawy boju, zapomniano jednak rewidować go i odjąć kosztowności lub pieniądze, jak wszystkim innym więźniom. Pod koniec dnia, dzięki szczęśliwym okolicznościom, udało się naszemu członkowi ocalić się i mimo barykad i strzałów, wrócić do siebie. Znajdujące się przy nim fundusze Towarzystwa, niezamożne wprawdzie, ale stanowiące cały jego zapasik, zostały nietknięte... Nazajutrz z rana, dnia 25 maja, opuszczona dotąd barykada, o której mówiliśmy, zaczyna się ożywiać. Czyż będą jej bronić?... Ale co gorsza, koło godziny 9‑tej kilkunastu komunardów zatacza armatę i ustawia ją za improwizowanym szańcem. Więc będzie bój armatni... Ależ co stanie się wtedy z domem naszym, z Biblioteką naszą, wprost całym frontonem na postrzały wystawioną?! W godzinę później z okna postrzegamy po drugiej stronie Sekwany tłumy komuny, pierzchające ku Jardin des Plantes; w ślad za niemi sunie rzeką łódź kanonierska, z ogromnego działa ostrzeliwając most Austerlicki; obrońcy barykady przed Biblioteką snadź poznają, jaki obrót rzeczy biorą: spiesznie porywają armatę
- ↑ Czy nie sam Ludomir Gadon?