W tej to »cichej dolinie« zapragnął być pochowanym, a gdy umarł w r. 1841, Kniaziewicz, dowiedziawszy się z jego testamentu, jaka była ostatnia wola zmarłego, sam pojechał do Montmorency i, zakupując na tamtejszym cmentarzu miejsce na grób przyjaciela, zakupił zaraz przy tej sposobności i drugie dla siebie, obok. Nazajutrz odbył się pogrzeb, a między innymi przemówił nad grobem i jen. Kniaziewicz, jako serdeczny druh nieboszczyka, jako ten, który z nim razem dzielił przyjaźń Kościuszki. Nie wiedział jednak, kiedy przemawiał nad trumną Ursyna, iż w równy rok po oddaniu tej przysługi staremu druhowi i... rywalowi (bo ongi kochali się w jednej pannie), i on legnie obok niego, że w rok później roztworzy się i druga mogiła, o której zakupieniu pamiętał wczoraj. Po śmierci tych dwóch, znalazło się więcej takich, co pragnęli być pochowani w Montmorency, w najbliższem sąsiedztwie mogił Niemcewicza i Kniaziewicza. Tym sposobem z biegiem lat, na małym cmentarzyku w Montmorency, coraz więcej mnożyło się mogił polskich.
... Nagle pociąg zatrzymał się w Enghien, gdzie pasażerowie, jadący do Montmorency, winni się przesiadać. Jakoż uczyniliśmy to, a po upływie kwadransa znowu pędziliśmy dalej. W miarę, jak zbliżaliśmy się do celu, okolica, płaska i równa do tej pory, stawała się coraz bardziej górzystą, a tem samem i coraz bardziej malowniczą. W końcu ukazała się żółtawa wieża gotycka kościoła w Montmorency, na przodzie rozległ się świst lokomotywy, pociąg wjechał w głęboki parów, którego skaliste ściany przesłoniły nam dotychczasowy widok na domy w Montmorency, aż wreszcie zatrzymaliśmy się...
Ze stacyi do kościoła idzie się spory kawałek miastem, ulicą, która, to wznosząc się do góry, to opadając na dół, odznacza się typowym charakterem małomiasteczkowym. Takiż jest rynek.
Kościół, świeżo odrestaurowany, zbudowany w bardzo pięknym stylu gotyckim, stoi na górze, skąd panuje nad całem Montmorency. Ponieważ góra jest znacznej wysokości, więc widok z niej, z tarasu przed kościołem, jest poprostu zachwycający: dokoła zielone wzgórza, lesiste dąbrowy, uprawne pola.
Wszędzie, gdzie okiem rzucić, mnóstwo ogrodów, willi, domków wiejskich; w głębi zaś, na samym horyzoncie, w niebieskawym oparzę przestrzeni, rozlewa się Paryż, rzekłbyś, sine morze,
Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/317
Ta strona została przepisana.