tutejszego kościoła. Jest to nie zwykły nagrobek, lecz całkiem niepospolite dzieło sztuki, jako takie zaś, należy do najpiękniejszych pomysłów Wład. Oleszczyńskiego.
W dość głębokiej niszy, na niewysokiej podstawie, spoczywają dwie kamienne postacie starców, przykryte szerokimi, pięknie udrapowanymi płaszczami. Spoczywają obok siebie, a robią takie wrażenie, jakby leżeli w trumnach. Po prawej stronie, z obnażoną szablą na piersi, którą przyciska obu rękoma, leży jenerał Kniaziewicz, w jeneralskim mundurze wodza legionów, wyglądającym z pod płaszcza. Obok, po lewej stronie, widać sędziwą postać Niemcewicza, uśpioną snem wiecznym. Błogi uśmiech maluje się na twarzach obu starców... Pośrodku nich, w głowach, stoi skrzydlaty Anioł Stróż, przyodziany w długą, aż pod nogi spadającą szatę. Przystanął nad zmarłymi bohaterami‑przyjaciółmi, a z cudownego ruchu błogosławiących rąk, które rozpostarł nad siwemi głowami żołnierza i poety, widać, że chciałby czuwać nad ich snem nieprzespanym, że tu przyszedł koić strudzonych długą walką żywota, że im niesie pocieszenie i nadzieję, z którą się nigdy nie rozstawali za życia. Nic piękniejszego zaś, jak wyraz twarzy tego zesłańca niebios, wyraz słodyczy i smutnej melancholii, rozlany na jego nieziemskiem obliczu!... U stóp Anioła, między śmiertelnemi posłaniami, na których spoczywają dwaj wielcy Wenedzi, na kamiennej poduszce leżą dwie tarcze z herbami Polski i Litwy; na ścianach zaś (na środkowej, której część zasłaniają wielkie skrzydła Anioła, i na dwóch bocznych), bielą się cztery wielkie tablice marmurowe, od góry do dołu zapełnione drobnemi literami: dwie środkowe mają napisy łacińskie, dwie boczne — polskie. Jedne, stylem lapidarnym rzymskim, sławią żywot Niemcewicza, drugie — Kniaziewicza. Z jakiemże wzruszeniem czyta się streszczenia tych dwóch plutarchowych żywotów! Jaki smutek wstępuje do duszy człowieka współczesnego, zarażonego dyletantyzm em i dekadentyzmem, kiedy pomyśli o przepaści, dzielącej jego pokolenie — pokolenie karłów fin de siècle — od pokolenia bohaterów, do którego należeli ci dwaj starcy. Jakże nasze nagrobkowe napisy będą niepodobne do tych! Tu każde słowo jest bohaterskim czynem lub poświęceniem, gdy tymczasem na naszych grobach... Któż z nas, »schyłkowców« zdobędzie się na taki żywot, jak Kniaziewicza, który najprzód, jako żołnierz, »pod
Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/320
Ta strona została przepisana.