się oprzeć na sobie samej, by sobie samej wystarczyć. W końcu zaczęły się redakcye dobijać o jej artykuły. Płaciły źle. Ale klęski i przeciwności ani kłopoty codziennego życia nie złamały nigdy i nie ugięły tej hartownej i nieco hardej duszy, nie odjęły jej ani pewnej pogody, ani wrodzonej uprzejmości i wyrozumiałości dla drugich«.
Uprzejmość ta, połączona z serdecznością i dystynkcyą, przejawiała się zwłaszcza w stosunkach z tą szczupłą garstką duchów wybranych i zaufanych, stanowiących najbliższe kółeczko »pani Zofii«, a do których, oprócz Waleryana Kalinki (jeszcze z czasów krakowskich wielce z nią zaprzyjaźnionego) należeli: Julian Klaczko, Henryk Rodakowski, Feliks Wrotnowski[1], Leon Kapliński, Bronisław Zaleski, Eustachy Januszkiewicz. »W innem społeczeństwie — powiada Leon Kapliński — przy innych warunkach, osoba takiego wykształcenia i zdolności, jak Zofia Węgierska, tworzyłaby ognisko towarzyskiego życia, miałaby swój salon, swe otoczenie. Zofia Węgierska żyła zawsze samotnie i zaledwie kilku bliższych przyjaciół znało ten maleńki, powabny salonik przy ul. Laval, gdzie wszystko ładem, układem i smakiem odpowiadało estetycznemu poczuciu zawsze uprzejmej dla odwiedzających gospodyni. Tam niekiedy, w godzinach wieczornych, jedynie od pracy wolnych, wśród rycin mistrzów, wśród medalionów, szkiców, posążków i biustów, oplecionych pnącym się po ścianach bluszczem, uwydatniała się w rozmowach żywych i opowiadaniach lepsza połowa tego świetnego talentu, tej niezwykłej duszy, którą czytelnicy znali tylko z jednej strony...« Dziś spoczywa na cmentarzu w Montmorency, pod gładką płytą kamienną, którą podobnie, jak i ściany jej saloniku, »oplatają bluszcze«. W najbliższem sąsiedztwie spoczywają i niektórzy z jej najserdeczniejszych przyjaciół.
O kilka kroków np. bieli się bardzo piękny nagrobek alabastrowy, na granitowej podstawie, otoczonej balustradą z kutego bronzu, z napisem: Eustachy Januszkiewicz. Serdeczny
- ↑ Zob. Żywot Feliksa Wrotnowskiego przez Br. Zaleskiego w Rocznikach Tow. hist. lit. »Lubiący dawniej towarzystwo i dla dowcipu i łatwości w rozmowie z radością wszędzie witany, coraz mniej osób widywać i dni coraz samotniej przepędzać zaczął. Widywano go tylko częściej w bluszczem ubranym saloniku pani Węgierskiej, gdzie zawsze najmilszym był gościem«.