murem cmentarnym, znajduje się piękny nagrobek z kararyjskiego marmuru, otoczony kwiatami i bluszczem, a poetyczny przez to, że na jego bocznej ścianie widnieje strofa Zygmunta Krasińskiego:
Jeszcze kielich mojej doli
Wiele kropel ma:
Muszę cierpieć, pić powoli,
Wypić aż do dna.
Skąd się tu wziął ten wiersz autora Przedświtu? Na to pytanie odpowiada napis na przedniej ścianie pomnika: Delfina Potocka. A więc i ona tu? Nie na Pére Lachaise? nie w blizkiem sąsiedztwie Chopina, który, konając, jeszcze pragnął słuchać jej śpiewu? Widocznie, że takie było jej życzenie, że chciała być pochowaną w Montmorency. Należy przypuszczać, że gdyby nie jej wola, byłaby pochowaną gdzieindziej, najprawdopodobniej w którym z grobów rodzinnych na Podolu. A jednak jest pogrzebana tutaj, gdzie mogiła jej — jedna z najpiękniejszych na całym cmentarzu — poetyczniejszą jest, jako grób Beatriczy Krasińskiego, aniżeliby nią była na jakimkolwiek innym cmentarzu. Bo kto był Beatriczą twórcy Przedświtu, kto się uważał za jego Muzę, tego mogiła powinna znajdować się tutaj.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Po obejrzeniu grobów, na czem zwykle schodzi do południa, uczestnicy pielgrzymki, uważając, że już spełnili, co im nakazywało ich polskie sumienie, zwykle dzielą się na dwa obozy: jedni spieszą na dworzec kolei żelaznej, ażeby pierwszym odchodzącym pociągiem wrócić do Paryża, do codziennych zajęć, a przedewszystkiem na śniadanie; drudzy zaś, rozporządzający większą ilością swobodnego czasu, zmierzają do miasta, w stronę rynku, do sławnej restauracyi Pod białym koniem. Tam posiliwszy się, idą do poblizkiego lasu, a najczęściej idą gromadami po kilkanaście osób. Ponieważ wino Pod białym koniem jest dobre i niedrogie, więc i humory ożywiają się, rośnie animusz i fantazya, zawierają się znajomości. Natura zbliża ludzi do siebie, a cóż dopiero, jeśli nią jest taki las, jak w Montmorency! Zapomina się w nim, że się jest na obczyźnie, a nie trudno mieć złudzenie, że się chodzi po lesie litewskim. Przynajmniej Niemcewicz i Kniaziewicz byli tego zdania o nim: przypominał im kraj, zwłaszcza górzyste i zalesione okolice Wilna.