lorów«... Źaliż to nie przeczucie Matejki? Czyż słowa te nie są krótką a dosadną charakterystyką obrazów genialnego twórcy Bitwy pod Grunwaldem, obrazów, na których »zgiełk osób« i »wrzawa kolorów« przedewszystkiem rzucają się w oczy? A owa »obrazowość, podobna kolorytem do obrazów Pawła z Werony«, czyż to nie obrazowość Hołdu pruskiego lub Joanny d’Arc? Gdzie są polskie obrazy, bardziej kolorytem przypominające płótna Weroneza? Czy możemy się pochlubić drugim malarzem, któremuby z równą słusznością, jak Matejce, można przyznać tytuł polskiego Weroneza?
Jeden jest tylko człowiek, którego »obrazowość« była podobna kolorytem do malowideł Pawła z Werony, a tem samem pokrewna matejkowskiej, człowiek, którego słusznie nazwał najoryginalniejszy z naszych krytyków »Weronezem polskiej poezyi«: to Słowacki. Kiedy się np. czyta jego Beatrix Cenci, czyż nie ma się wrażenia, jak gdyby się patrzyło na którykolwiek z obrazów Weroneza? A czytając Króla Ducha czyi nie doznaje się uczucia, jak gdyby się stało przed olbrzymiemi malowidłami Matejki?[1].
Co pewna, to, że Matejko sam poczuwał się do tej artystycznej Wahlvenvandschaft ze Słowackim: czuł, że jak zakonnicy nazywają się braćmi w Chrystusie, tak ich możnaby nazwać braćmi w Weronezie. Stąd poszło, że żadnego z poetów polskich, ani Mickiewicza, ani Krasińskiego, ani Ujejskiego, nie wielbił tak, jak Słowackiego, że w żadnym nie rozczytywał się z takiem upodobaniem, jak w utworach Juliusza. Był to jego ulubiony poeta, podobnie jak Dante był ulubionym poetą Michała Anioła. Bujna i kolorystyczna wyobraźnia Słowackiego, którą Klaczko trafnie przyrównał do weneckiej palety, podbijała pokrewną sobie — choć mniej lotną — malarską wyobraźnię twórcy Batorego pod Pskowem: gdy czytał dzieła autora Balladyny, lubował się w żywym, ba, często jaskrawym kolorycie ich języka, w jego plastyce i poetyczności, a kiedy sobie uprzytomniał sceny z Króla Ducha, sceny, których cala poetyczność często polega na ich malarskiem pojęciu, niejedno-
- ↑ Sam Słowacki nie taił się z tem, że Weroneza, dla jego kolorytu właśnie, przekładał nad innych malarzy. Ulubiony mój malarz jest Paweł Weronese«, czytamy w jego liście z d. 10 grudnia 1831 r.