Że gwiazda złota jakaś mię prowadzi
(Purpurowe tu tłoczącego ślady)
W ciemny kraj, gdzie się wszelka dusza wściekła
Na króla duchów czerwonych — do piekła.
Oktawa ta, cała ponsowa w kolorze, a wyjęta na chybi trafi, czyź nie odznacza się prawdziwie Matejkowskim kolorytem? Niemniej krwawą jest następna, gdzie król Popiel —
niezmiernie podobny do Iwana Groźnego Matejki — taki kreśli swój wizerunek:
Przed twarzą moją straszliwą klękano,
Widząc dwa skrzydła hełmu, jak latarnie!
I między niemi w środku zawieszoną
Tę twarz, jak lampę trupią i zieloną.
W powiekach rubin i błysk dziwny gore;
Powieki nożem zdają się rozcięte,
A przez czerwoną, rubinową korę,
Patrzy duch, widmo przeszłości przeklęte...
Czyż to nie Matejkowski sposób malowania twarzy ludzkich, pełen tragizmu w wyrazie, a krwi w zaczerwienionych białkach oczu?... Podobną uwagę nasuwa i kolorystyczny portret Mścisławy, przy którego czytaniu myśli się o niejednej Matejkowskiej postaci niewieściej, np. o Kasztelance:
Cicha, złożeniem rąk na złotym pasie,
Świętą się zdaje, jednak myśli pali —
Różami niby je białemi pasie,
I niewinnością ust swoich zuchwali.
Alabastr w jasnym , niebieskim atłasie,
I dziwnie na tej gronostajów fali
Pierś jej świecąca wprawia w obłąkanie...
Niewinność krzyczy od niej: precz, szatanie!
Czyż to nie jeden z owych portretów Matejki, na których nie wiadomo, co podziwiać więcej: czy dosadną, a niespokojną i trochę przedramatyzowaną charakterystykę portretowanej osoby, czy kolorystyczną świetność jej kostyumu, namalowaną wprost z bajeczną plastyką? Czyż ten wizerunek Mścisławy, skreślony na bizantyjskiem tle »cudownego w złotach malowania« świetlicy kijowskiego dworu, nie przypomina jaskrawego tła wielu portretów Matejki?...
W scenach zbiorowych, opowiedzianych w Królu Duchu, także panuje styl Matejkowski zupełnie. Oto np. opis Bolesławowego wjazdu do Kijowa: