purpurą Popiela, jest się znowu, jakby pod wrażeniem jednego z obrazów Matejki: nietylko cały obraz jest utrzywany[1] w tonie czerwonym (który, jak wiadomo, był ulubionym Matejki), ale się na nim znajduje i złowroga kometa, którą zresztą w Królu Duchu spotyka się często.
Tu zamek cały błysnął nakształt huty
Ognisk czerwienią... A ja tych bladawców,
Zbrodniami bladych, otoczony wieńcem,
Siadłem, trup, jasny pijaka rumieńcem.
I ucztowaliśmy w zamku wygodnie.
Śwityna własne nam służyły misy,
Stągwie, kobierce, czary i pochodnie
I krwią cuchnące wonnych ław cyprysy.
Czary nam do rąk podawały zbrodnie...
Widma... w płaszczach z krwi, z zielonymi rysy,
Stojące z boku upiory czerwone,
Wyraźne... a gdyś spojrzał wprost... zniknione.
A wtem przyleciał giermek zadyszany
I te wyrazy z ust wyrzucił skore:
Panie, ogromny znak jest ukazany!
Na niebie miotła płomienista gore...
Jam zbladł: i kostur wyrwawszy ze ściany,
(Sądząc, że widzę ducha albo zmorę,
Która mi wróżbę nieszczęśliwą szczeka),
Na wskroś przeszyłem pierś tego człowieka.
A sam wybiegłem na ganek odkryty,
Z którego widok szedł po okolicy,
Na drżące wielą gwiazdami błękity,
Poddane jednej, ogromnej gwiaździcy...
Ta, jako wielki miecz z pochew dobyty,
Karbunkuł miała czerwony w głowicy;
A ten się błyskał i mienił na zarzy,
Jak oko w ducha niewidzialnej twarzy.
Podobnych przykładów, jak ten i poprzednie, stwierdzających, w jak wysokim stopniu Król Duch przypomina obrazy genialnego twórcy Stańczyka, ich styl, ich koloryt, ich nastrój dramatyczny, a nawet ich układ, możnaby przytoczyć mnóstwo. Czego dowodzą one? Oto, że wyobraźnia Matejki, gdy odczytywał rapsody Juliuszowego poematu, szczególnie musiała się lubować w kolorystycznym przepychu tych wspaniałych obrazów historycznych, z jakich się składa cały Król Duch, i że wielki malarz musiał sobie zdawać sprawę z pokrewień-
- ↑ prawdopodobnie utrzymany, ewentualnie utrzymywany