pionych, skazanych na wieczyste katusze. Biada nieroztropnym! Oni są skazani na piekielne znęcania się szatana i jego dyabelskich oprawców! Biada im!«
Takie są te rysunki Matejki, wyobrażające podróż na tamten świat, rysunki niezmiernie charakterystyczne dla swego autora, wiadomo bowiem, jak wierzącym i praktykującym katolikiem był Matejko...
Niemniej świetna jest druga serya, naigrawająca się z różnych filozofów i szkół filozoficznych greckich.
Przypatrując się tym siedmiu rysunkom, ma się wrażenie, że wszystkie są arcyzabawne, bardzo dowcipne, lecz byłoby się w kłopocie, gdyby się miało oznaczyć dokładnie, który jest najlepszy?
Czy pierwszy, wyobrażający wykwintnego Arystoklesa z tabakierką w ręku, uśmiechniętego i zadowolonego z siebie? Czy drugi, przedstawiający słynną trójcę, Anaximenesa, Anaximandra i Anaxagorasa, trójcę, która jakoby chciała uchodzić za budujący przykład zgodności w zakresie filozoficznego myślenia, a która, dzięki Anaxagorasowi, głównie się miała przyczynić do jedności myśli greckiej? Czy trzeci, na którym widzimy Platona i Arystotelesa, wzajemnie uprzedzonych do siebie? Czy czwarty, na którym wesoły Demokryt, obejmując płaczliwego Heraklita, wyobraża optymizm filozoficzny, gdy jego towarzysz reprezentuje filozoficzny pesymizm? Czy piąty, wyobrażający Aleksandra Macedońskiego, pochylonego nad Dyogenesem, który, leżąc w beczce, do góry brzuchem, uosabia szkołę cyników? Czy szósty, na którym widzimy spasionego Epikura, jak, siedząc na wieprzu, zdaje się dowodzić tem samem, iż szczyci się swą wątpliwą wyższością moralną nad nierogatemi zwierzęty? Czy siódmy wreszcie, przedstawiający Antystenesa i jego psa, od którego ten filozof podobno nie chciał być lepszym?
Co pewna, to, że trudno o równie świetne szkice humorystyczne, jak te sylwetki filozofów greckich, skarykaturowane przez twórcę Kazania Skargi.