w pośrodku wązkiej skalistej zatoki i konwencjonalną chatką rybaka na brzegu; jeśli u Niemców każda schöne Aussicht bywa anonsowaną tablicą i drogowskazem, a niejeden grosser Wasserfall spada dopiero za pociągnięciem sznurka (na własne oczy widziałem w Saskiej Szwajcaryi jeden z takich wodospadów!); i jeśli wszystkie »europejską sławą« cieszące się i gwiazdką w Baedeckerze oznaczane miejscowości prawie zawsze podobne są do owych oklepanych melodyi, grywanych przez wszystkie katarynki: to nasze Tatry dostarczają wrażeń całkiem nowych i niespowszedniałych.
Ich ponura dzikość ma w sobie coś z grozy północnych legend i mitologii. Ich urwiste turnie, szare w słoneczną pogodę, a sine przy niebie pochmurnem, poprzerzynane olbrzymiemi usypiskami piargów i ubielone szmatami wiecznego śniegu w zagłębieniach, sterczą tak dumnie, tak zuchwale, że poprostu onieśmielają każdego, ktoby ich poezyę i dramatyczność chciał sprofanować za pomocą oleodruku. Przystępne dla prawdziwych artystów, usiłujących w słowach lub na płótnie odtworzyć ich królewski majestat, już dla fotografów okazują się bardzo niełaskawe (żadna fotografia Tatr nie daje o ich piękności nawet przybliżonego wyobrażenia). A da się to powiedzieć nietylko o najwyższych szczytach, o tych, na których prócz mchów nic już nie rośnie, ale i o ich niższych braciach, o tych, których podnóża zielenią się lasami buków i świerków, a wyższe piętra kryją się pod ciemnemi płachtami kosodrzewiny. Wszystko tu jakieś inne, niż podobne rzeczy w górach »zagranicznych«: tak dalece, że nawet kozica tatrzańska różni się od alpejskiej gemsy, od której jest znacznie większą. Za to jeziora są mniejsze. Kto wie jednak, czy przez to właśnie, że nie odznaczają się tak wielkimi rozmiarami, jak jeziora Leman lub Lago maggiore, nie są piękniejsze od szwajcarskich, w tym stosunku przynajmniej, w jakim mistrzowska nowelka często sprawia większe zadowolenie artystyczne, aniżeli czterotomowa powieść. Jeśli tak jest, to możnaby Tatry porównać do największych nowelistów świata, od Boccaccia poczynając a na Maupassancie kończąc; takiem i nowelami bowiem — nowelami‑poematami — jak Morskie Oko, Czarny Staw Gąsienicowy, Szczyrbskie jezioro i tyle innych »stawów« tatrzańskich, nie może się pochlubić ojczyzna Tella i Winkelrieda. Dlatego też, idąc za ludowem podaniem, głoszącem, że te błękitne je-
Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/406
Ta strona została przepisana.