schronisk nie było żadnych. Jedyne schronisko znajdowało się przy Morskiem Oku, ale i ono nie miało nic wspólnego z komfortem: była to spora szopa o dwóch izbach, w których sypiano na tapczanach, na siennikach i poduszkach wypchanych mchem, kosodrzewiną i wiórami. Gdy się zgromadziła większa liczba osób, mężczyźni musieli spać na strychu, a gdy i tam nie było miejsca, w kosodrzewinie nad jeziorem, razem z góralami. Wogóle noclegi pod gołem niebem, przy rozpalonej watrze, nie były czemś nadzwyczajnem; przeciwnie, należały do rzeczy zwykłych, gdy się na parę dni szło w góry.
Samo Zakopane miało charakter dużej wsi. Sklepów było dwa czy trzy, naturalnie żydowskich, ale naprawdę był jeden, Riegelhaupta, u którego dostałeś wszystkiego, począwszy od papieru listowego, a skończywszy na wędlinach i pieczywie. Poczta mieściła się w parterowym domku na Krupówkach, a listy i telegramy roznosił góral Kuba, który — o ile zawsze chodził boso, o tyle nie umiał czytać: łatwo sobie wyobrazić, jak mu to ułatwiało zadanie »bryftregera«. Mimo to, nikt się nie skarżył na nieregularny odbiór listów i gazet, podobnie, jak nikt się nie skarżył na brak porządnej drogi w całem Zakopanem, lub na egipskie ciemności, nierozjaśnione ani jedną, latarnią. Gdy zapadła noc, a nie było księżyca, chodzono z latarkami; nikogo, co prawda, nie aresztowano, gdy szedł bez latarki... Przedewszystkiem nie było komu aresztować, bo były to jeszcze arkadyjskie czasy Zakopanego: »dziandziara« nie zobaczyłeś nawet na lekarstwo. Coby tu robił zresztą? Pomiędzy góralami a gośćmi panował stosunek sielankowy: nikomu nawet przez myśl nie przeszło, aby np. górali posądzać o chciwość, o chęć wyzysku; bratano się z nimi, jak z równymi, a znajomych przewodników sadzało się na honorowem miejscu, częstowano winem, cygarami. Nie można powiedzieć, aby się im to nie podobało!...
Wogóle sielankowość cechowała ówczesne życie zakopiańskie. Wszędzie panowała prostota i prymitywność, często przedpotowe. W Jaszczurówce naprzykład, do której droga prowadziła przez mokre łąki i bagna, kąpano się w dwóch małych basenach, ledwo skleconych z desek; ściana zaś, która przegradzała oddział męski od damskiego, obfitowała w mnóstwo szpar i dziur od sęków... W Kuźnicach, gdzie jeszcze
Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/410
Ta strona została przepisana.