natów namnożyło się dziś kilkadziesiąt. Swoją drogą ciągle powstają nowe, ciągle buduje się mnóstwo nowych domów i willi: gdzie dawniej były puste łąki, teraz stoi dom przy domu; dawniejsze drogi, ciągnące się wśród pól, zamieniły się w ulice.
Na Kościeliskiej stoi prześliczna Koleba p. Gnatowskiego, podobna do jakiegoś góralskiego zameczku, a o paręset kroków dalej, po przeciwległej stronie, podziwia się śliczną architekturę Skoczysk, trzymających prym pomiędzy pensyonatami, zarówno pod względem wygórowanych cen, jak i doboru towarzystwa. Uszedłszy kawałek, widzi się przepyszny plac do lawn‑tennisa, widzi się wytworne panny i elegancką młodzież w odpowiednich kostiumach, jak się zabawiają w tę grę angielską; widzi się małych chłopców góralskich, uwijających się za piłkami. Minąwszy dom Kasy Zaliczkowej, a następnie stary kościółek modrzewiowy, dostrzega się duży budynek z wieżą, w którym się mieści katolicka Spółka handlowa, zaopatrzona we wszystko, co gościom może być potrzebnem w Zakopanem. Wprawdzie obok i naprzeciwko nie brak sklepów żydowskich, ale największy ruch koncentruje się w olbrzymim bazarze Spółki, bo każdy woli popierać przedsiębiorstwo hr. Zamoyskiego... Idąc dalej, przechodzi się koło Gospody ludowej, która tem różni się od zwykłych karczem, że w niej za ladą stoi góral... Mijając ulicę Kasprusie, nie poznaje się tej dzielnicy: willa przy willi, a niektóre, jak Szałas, bardzo gustowne. Na rogu ulicy Nowotarskiej, naprzeciwko domu Stacyi klimatycznej i Zarządu gminnego, z przyjemnością patrzy się na olbrzymią werandę restauracyi Pod Giewontem, a jednocześnie jest się uderzonym widokiem dwukonnego omnibusu, kursującego pomiędzy Zakopanem a Jaszczurówką. Tuż obok wznosi się nowy kościół w stylu romańskim, cały z kamienia, z ładną wieżą i wnętrzem, ozdobionem w stylu góralskim... Dalej, aż do Kasyna, ciągnie się nieprzerwany szereg piętrowych domów, kończący się dużym hotelem i restauracyą Sieczki. Wyszedłszy na Krupówki, które są tem dla Zakopanego, czem Boulevard des Italiens dla Paryża lub Promenade des Anglais dla Nizzy, ma się wrażenie, że się jest w mieście: mnóstwo sklepów, trotuary, droga jak stół, apteka, szkoła rzeźbiarska, szkoła koronkarska, księgarnia, ogrodnik, krawiec damski, krawiec męski, dwóch fryzyerów, szewc »z Paryża«, budka z kefirem, telefony, słupy
Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/412
Ta strona została przepisana.