obdarzyła go hojnie, podobnie jak i brata jego, malarza, więc jak jest dziś pierwszym pomiędzy młodszą polską bracią Apollina, tak i jego poezye Z Tatr są najpiękniejszemi, jakiemi się pochlubić może nasza poezya ostatniej doby. Konopnicka, Rydel, Kasprowicz także nam dali sporo liryków, opiewających piękności natury Tatr i Pienin, a Kasprowicza Taniec zbójnicki bodaj czy nie jest jego arcydziełem ...[1].
Tymczasem i w prozie coraz częściej spotyka się z Tatrami, arcydziełem zaś w tym kierunku jest Na Przełęczy Witkiewicza, którą to książką nietylko spopularyzował Tatry i Zakopane, ale i sobie postawił niem w literaturze polskiej monumentum aere perennius. Jest to jedno z najpiękniejszych i najartystyczniejszych dzieł, jakie u nas napisano wogóle. Jeśli Chałubiński odkrył Tatry, to Witkiewicz uświadomił ich piękność; on wskazał punkt widzenia, z którego należy się przypatrywać tym górom, on nauczył nas patrzeć na Tatry oczyma malarza, on wreszcie dał początek nowemu rodzajowi literackiemu, zacząwszy pisać rzeczy w rodzaju wydrukowanego niedawno Ojca nędzy, które, ułożone w gwarze góralskiej, tak się mają do reszty naszego piśmiennictwa, jak naprzykład litera tura prowansalska do francuskiej... Minstralem jej jest dotychczas Witkiewicz, który w tym kierunku napisał najwięcej, ale
- ↑ Nie można tego powiedzieć o Buncie Napierskiego, który grany niedawno w Krakowie i wydany w osobnej książce, należy do słabszych utworów autora Krzaku dzikiej róży. W każdym razie utwór ten należy do literatury tatrzańskiej, a pierwszy jego akt, najlepszy ze wszystkich 3‑ech, zawiera kilka scen z życia górali, które, jako obrazki genre posiadają dużą w artość artystyczną.
Wichrze! Nad wzgórza, pola, nieś
Me pozdrowienie stąd,
Rodzinną moją pozdrów wieś
I dunajcowy prąd.
Przydrożne wierzby, smreków las,
W ogródkach każdy kwiat,
I wszystkie łąki pozdrów wraz
I ludzi z wszystkich chat.
I do tych śnieżnych skał się zwróć
Ku stawom, halom gnaj,
I pozdrów mi po tysiąckroć
Mój cały górski kraj!