w takiem otoczeniu; gdyby tego nie był uczynił, nie byłoby dramatu, Hamlet nie byłby postacią tragiczną. Tymczasem, dzięki konfliktowi, wymyślonemu przez poetę, tragedya robi wrażenie śruby, przykręcającej się coraz szczelniej i szczelniej, która ostatecznie zmusza biernego i wciąż cofającego się bohatera do takiej reakcyi, że w końcu i śruba i jej ofiara rozpadają się na atomy. Co zaś do charakteru Hamleta, to jest to w gruncie rzeczy natura gwałtowna, podobna do wulkanu, którego cała gwałtowność istnieje wewnątrz, nie zewnątrz: na zewnątrz wyrzuca tylko różnokolorowe światła, skry dowcipu, błyskawiczne mignięcia; straszliwy potok lawy wybucha tylko od czasu do czasu, zawsze z fatalnym skutkiem, wewnątrz jednakże słychać ciągle grzmot i ryk, świadczące, że zaparta siła nie może sobie znaleźć ujścia. Zaporą, tam ującą to ujście, jest zbytnia przewaga refleksyi, co jest naturalnem zupełnie, zważywszy, że sarno myślenie nigdy nie wiedzie do działania: niema mostu od myślenia do spełnienia myśli. Przejście od myślenia do działania jest irracyonalne: jest to skok, przerwa w łańcuchu bez końca. Tylko awanturnicza siła daje rozstrzygnięcie, wyzwolenie, tak, że nakoniec wylatują podwoje, a co jest wewnątrz, wyłamuje się na zewnątrz — jak Minerwa z głowy Jowisza — jako czyn, i staje się rzeczywistością. Tej awanturniczej siły, korzystającej z pierwszej sposobnej chwili, a nie namyślającej się, czy następna nie będzie sposobniejszą, brak Hamletowi. Niema dlań nic straszniejszego, jak słowo teraz. Dlatego zwleka, odkłada.
Zdaniem Flathego, Hamlet jest już, jako młodzieniec, olbrzymem pod względem męzkiej śmiałości i męzkiego uporu; wżył się w świat duchowy, a będąc idealistą z natury, roi początkowo, że świat powinien być czystem zwierciadlanem odbiciem idei, a życie musi płynąć na podobieństwo niewinnych fal przeźroczystego potoku. Takie były jego marzenia i ideały młodzieńcze, które gdy runęły, jak piramida z kart, przy bezpośredniem zetknięciu się z rzeczywistością, Hamlet daje się opanować najzupełniejszemu zwątpieniu i opadają mu skrzydła; w końcu dochodzi do wniosku, że świat i życie nie są warte zgniłego jabłka. W tem tkwi istotna przyczyna, która go powstrzymuje od wystąpienia przeciw królowi: jest przekonania, że nie warto się silić na dokonanie tej zemsty, której i tak ostatecznym rezultatem byłoby — nic! Nicby się przez nią nie
Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/437
Ta strona została przepisana.