naciskał guzik elektrycznego dzwonka. Otworzył mi lokaj, wysoki, chudy, z sumiastymi wąsami, wyglądający na zaufanego sługę pana domu, a mogący być wymarzonym modelem dla malarza, któryby chciał malować Cervantesowego »rycerza o smętnem obliczu«. Zaledwiem minął duży, gustownie umeblowany salon o trzech oknach, salon, którego największą ozdobą zdaje się być kilka starych obrazów w złoconych ramach, odrazu w progu drzwi po prawej stronie, prowadzących do przyległego gabinetu, ujrzałem znaną mi już od dwóch lat postać autora Wieczorów florenckich.
Pamiętam, żem go pierwszy raz zobaczył na pogrzebie księżnej Marceliny Czartoryskiej, za której trumną szedł razem z Henrykiem Rodakowskim... Nie zapomnę wrażenia, jakie robili ci dwaj zgarbieni weterani, idący za tą trumną... Patrząc na nich, mimowoli myślało się o epoce, do której należeli razem z księżną, epoce, która żyła myślą i ideałami naszych wielkich poetów, a która się skończyła z upadkiem drugiego cesarstwa... Później spotykałem Klaczkę na »niedzielach« u p. Ludwika Michałowskiego. Nie zmienił się od tego czasu, a przynajmniej nie postarzał się, choć dźwiga już 72 krzyżyk[1]. Przedewszystkiem nie wygląda na swoje lata, a patrząc na tę krzepką postać niewielkiego Avzrostu, o włosach posiwiałych, krótko strzyżonych, trochę przerzedzonych z tyłu, o cerze zdrowej i czerstwej, o twarzy pełnej i wolnej od zmarszczek, o rysach regularnych, o siwych sumiastych wąsach, a oczach żywych, prawie młodzieńczych, bystro patrzących z pod bujnych, posiwiałych brwi, ma się wrażenie, że się patrzy na dobrze zakonserwowanego, co najwyżej 60‑letniego hreczkosieja, który, dzięki temu, że całe życie spędził na wsi, trzyma się doskonale. Jedynym szczegółem, pozwalającym się domyślać, iż jednak ten człowiek często musiał pochylać się nad książkami lub
- ↑ Urodzony dnia 6 listopada 1825 roku w Wilnie.
i sobie samemu wziąć ją coprędzej w posiadanie, przenosząc ją w swój własny język«. Nie zapominajmy także, iż nietylko Klaczko, (zmuszony przez lat 20 mieszkać w Paryżu), choć Polak, pisywał po francusku. Dzieł Mickiewicza, pisanych po francusku, mamy kilka tomów, a przecież nikt Mickiewiczowi nie zarzuci kosmopolityzmu. NB. Klaczko przez cały czas swego współpracownictwa w Revue des deux mondes zawsze się pod swojemi artykułami podpisywał po polsku: Julian Klaczko.