wychodzono z tego założenia, można być pewnym, że ks. Antoni nie poleciłby Eichhornowi, jednemu z najznakomitszych prawników ówczesnych, napisania całej rozprawy w obronie praw Elizy: »wszak ci to nie pierwszy raz Radziwiłłówna miała wejść w dom królewski, a jeśli ongi Barbara nie zaznała szczęścia na tronie, to obecnie jej pamięć musiała żywy blask rzucać na uroczą postać Elizy«. Tej tezy bronił Eichhorn. Ale znaleźli się prawnicy, którzy tej tezie przeciwstawili inną, mianowicie: że istnieje ustawa, wydana przez Fryderyka II, a mówiąca wyraźnie, że dzieci książąt z domu Hohenzollernów tylko wtedy mogą rościć prawa do korony, jeśli ich matka jest ciotką panującego książęcia. Był to zręczny wybieg, bo na dnie całej sprawy nie leżało nic innego, tylko to, że Eliza była Polką: stąd obawa, że na tronie pruskim mogłyby zasiąść dzieci, z Polki zrodzone. Na to nie pozwalał rozum stanu.
Na szczęście, królewicz Wilhelm nie był następcą tronu. Ten wzgląd postanowiono wyzyskać. Co jest charakterystyczne, że inicyatywa do tego kroku wyszła ze strony ojca królewicza, który wcale nie był przeciwny temu, ażeby się Wilhelm ożenił z Radziwiłłówną. Wiedział, że ją kochał, Elizę cenił bardzo wysoko, więc nie stawiał przeszkód; owszem, pomagał, czynił wszystko, co było w jego mocy, ażeby ten związek umożebnić, bo nie chciał miłości czynić zależną od politycznych względów. Sam wiedział najlepiej, co to jest kochać, a nie módz się ożenić z powodu swego politycznego stanowiska. Wszak on sam, ochłonąwszy po stracie żony, zakochał się był w pięknej Francuzce, z którą jeżeli się nie ożenił, to tylko dlatego, że należała do narodowości, znienawidzonej przez Niemców. Ta okoliczność, zarówno jak i to także, że już przemyśliwał o ożenieniu się z hrabianką Harrach, z którą ostatecznie w r. 1824 zawarł związek morganatyczny, sprawiła, że nietylko okazał się wyrozumiałym dla owej »namiętnej miłości« Wilhelma, ale mu był pomocnym nawet, gdy się zdecydowano zapytać ministrów, »czy Radziwiłłówna może być uważaną, jako ebenbürtig, t. j. zdolną w danym razie do przywdziania korony«, i gdy od decyzyi, jaką powezmą ministrowie, miało zależeć zakończenie całej sprawy. Odpowiedź ministrów, jak to było do przewidzenia, wypadła odmownie, ze względu, iż Wilhelm, choć nie był następcą tronu, mógł nim zostać w razie śmierci lub bezpotomności starszego brata. Ale Fryderyk Wilhelm,
Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/48
Ta strona została przepisana.