wątek Słowackiemu, który usiadłszy, już nie mówił więcej... Skończyło się na tem, że odezwy nie ogłoszono. W takich okolicznościach poznałem Słowackiego. Był to jedyny raz, kiedym go widział. Święta anarchia! Czegoś podobnego nie powiedziałby nigdy Krasiński.
— Nie powiedziałby, bo nie był towiańczykiem. Wyrażenie to jest całkowicie w duchu teoryi Towiańskiego. Słowacki, gdy dowodził, że dzisiaj nie trzeba, jak dawniej, armat, pułków i oficerów, przemawiał, jak towiańczyk. Towiańczycy wierzyli przecież, że »siłą sztychu« i potegą »ducha« można zwyciężać największe siły fizyczne. Ażeby zrozumieć znaczenie tych słów, wystarcza znać naukę Towiańskiego, którą wtedy wyznawał Słowacki. Jestem przekonany, że to samo zupełnie, co na tem posiedzeniu powiedział Słowacki, powiedziałby i Mickiewicz.
I długo jeszcze gawędziliśmy na ten temat, a że od mistycyzmu do mesyanizmu krok tylko jeden, więc ani spostrzegliśmy się nawet, gdy rozmowa przeszła na Krasińskiego. Klaczko, jak tego dowiódł swem klasycznem studyum o Poecie Bezimiennym, jest ogromnym wielbicielem Krasińskiego, ale nie uznaje jego mesyanicznych teoryj o »Chrystusie narodów«, ani wierzy w to, w co Krasiński każe nam wierzyć w Przedświcie. Nawet o Irydyonie wyraził się: »Daruję go panu!« Według niego, Krasiński zawdzięcza to pierwszorzędne stanowisko, jakie zajmuje w literaturze polskiej i wszechświatowej, tylko Nieboskiej komedyi. Gdyby nie był napisał nic więcej, tylko Nieboską, i tak byłby tem, czem jest. A przytem Nieboska ma tę wyższość nad innemi dziełami Krasińskiego, że jest wolna od wszelkiego mesyanizmu, który jest zawracaniem głowy, niczem więcej.
— Zawsze byłem tego zdania, a nie wahałem się powiedzieć tego Krasińskiemu w oczy. Pamiętam jedną rozmowę, jaką z nim miałem na ten temat. Było to w Paryżu, w r. 1858. Mieszkałem przy Quai d’Orleans, nie tam, gdzie Biblioteka polska, ale nieco bliżej Nôtre Dame. Krasiński bywał u mnie... Otóż raz zgadało się o mesyanizmie wogóle, a jego mesyanizmie w szczególności. Nie chcąc prawdy obwijać w bawełnę, oświadczyłem mu po prostu, gdy mię w tej materyi zagadnął, że o ile go wielbię, jako poetę, o tyle jestem przeciwny jego przedświtowym teoryom i utopiom. »Co tu wmawiać w ludzi nieszczę-
Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/480
Ta strona została przepisana.