może tylko staczać się jeszcze głębiej, że, raz znalazłszy się na tej pochyłości, już nie ma możności cofnięcia się, i będzie straconą na zawsze, już się nie poprawi, bo zwątpi o możności ekspiacyi, stanie się niezdolną do skruchy. Inaczej się stanie, gdy w taką kobietę upadłą, ale niepozbawioną instyktów szlachetnych, zaczniesz wmawiać, że w niej jest świętość, którą ona tylko zbrukała swem lekkomyślnem i występnem prowadzeniem, że jest aniołem, tylko z zabłoconemi skrzydły, że jeśli upadła, to dlatego tylko, że ją do upadku popchnęły gorsze od niej, występniejsze, nie mające tej świętości i cnoty, które jeszcze i teraz nie wygasły w jej łonie, jeszcze się tlą pod popiołem zepsucia, ale rozdmuchane skruchą i opamiętaniem, jeszcze są zdolne buchnąć najczystszem płomieniem świętości... Gdy jej tak prawić będziesz, wtedy ją wprowadzisz na drogę poprawy, wtedy w niej nie zbudzisz zwątpienia o sobie, wtedy oddziałasz na jej szlachetniejsze instynkty: uwierzy w swą cnotę, uwierzy, że jeszcze może być uczciwą kobietą, że jeszcze może wybielić swe anielskie skrzydła i będzie uratowaną...«
Z kolei, ponieważ się mówiło o Krasińskim, zeszliśmy na temat książki St. Tarnowskiego o autorze Irydyona. Klaczko jest przeciwny takiemu pisaniu biografij, wglądających w życie prywatne artysty, czy poety... Niemniej jest przeciwnym tym studyom porównawczym, jak je piszą dziś Niemcy. Jest to. według niego, praca jałowa i niewdzięczna. Na ten temat zaczęła się ożywiona dyskusya. Ja broniłem psychologicznej metody badań, zaczem poszło, żeśmy zeszli na temat Taine’a.
— Jego teorya »du milieu« — mówił Klaczko — jest bardzo zawodna, o czem on sam przekonał się w końcu. Nieraz o tem rozmawiałem z nim samym, bo znałem go dobrze. Otóż sam Taine ostatecznie doszedł do wniosku — jak mi się do tego przyznał otwarcie — że o ile teorya ta da się zastosować do mniejszych talentów, o tyle wielkie talenty wyłamują się z pod wszelkich wpływów otoczenia. Są to genialne wyjątki.
Dość długo mówiliśmy o Tainie, którego jestem gorącym wielbicielem, ale przekonałem się, że i w tym razie różniłem się z autorem Wieczorów florenckich.
— Bo jeżeli chodzi o pisarza, o talent literacki, to taki Renan np. stoi o całe niebo wyżej, pod każdym względem. Pamiętam, że Renan zawsze porównywał Taine’a do tunelu, przez
Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/482
Ta strona została przepisana.