kiedy mu wypadło wieść tę zakomunikować synowi, uczynił to w taki sposób, tak łagodnie i niestanowczo, że Wilhelm, wnosząc z tego zachowania się ojca, mógł nie tracić nadziei. Tymczasem chwycono się innego sposobu: zaproponowano, aby brat księżny Ludwiki, książę August pruski, prawnie zaadoptował Elizę, do czego, jako jej wuj, miał wszelkie prawo. Niestety, i to się nie udało, orzeczono bowiem, że w danym razie chodziło nie o stanowisko, ale o krew.
To było ostatnie usiłowanie, a rzecz znamienna, że je przedsięwzięto bez udziału Wilhelma. On zwątpił pierwszy, żeby się udało wygrać tę prawną kampanię. Co gorsza, to, że zwątpił tak dalece, iż nie chciał słuchać o ostatecznym, a tym razem niezawodnym środku, którego gdyby się był chwycił, byłby miał rozwiązane ręce, byłby panem siebie, niezależnym od żadnego widzi mi się ministrów czy jurystów. Należało się tylko zdecydować na wybór: Elizy albo praw do korony. Wystarczało, żeby się zrzekł tych ostatnich, a miałby niezagrodzoną drogę do szczęścia. Ale na to trzeba było kochać namiętniej, niż kochał Wilhelm, trzeba było, żeby miłość równała się burzy, nie zaś, aby przypominała tylko niepogodę. Tymczasem zdaje się, że owa »namiętna miłość«, o której Wilhelm pisał do Natzmera, była słabszą od jego żądzy panowania. Gdyby się miało inaczej, z pewnością byłby poświęcił koronę dla Elizy, a nie, jak to uczynił w końcu, Elizę dla korony.
Że ostatecznie chodziło mu o koronę, o prawa do niej, na to istnieje dowód niezbity. Okoliczności złożyły się tak, że w chwili właśnie, kiedy się toczyła sprawa tego małżeństwa, młodszy brat Wilhelma, Karol, zaręczył się z księżniczką wejmarską, »przyczem ojciec przyszłej panny młodej zastrzegał dla jej dzieci pierwszeństwo w prawach następstwa, w razie, gdyby związek księcia Wilhelma z Radziwiłłówną miał przyjść do skutku«. Wobec tego należało się zdecydować: albo się rozstać z marzeniami młodości, albo obstawać przy prawach swoich przyszłych dzieci, prawach do następstwa tronu pruskiego. Złoty środek był niemożliwy: należało wybierać. Jakoż przeważyła się szala decyzyi Wilhelma: widząc, że dla Elizy musiałby się wyrzec praw do tronu, wolał się wyrzec Elizy.
Jakoż wyrzekł się, ale decyzya ta nie zbudowała nikogo, a najmniej jego starszego brata, ówczesnego następcę tronu, Fryderyka, który nietylko się dziwił cierpliwości Wilhelma,
Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/49
Ta strona została przepisana.