Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/494

Ta strona została przepisana.

pili się przed frontem pomnika; poczem, z przeciwnej strony placu, dały się słyszeć przejmujące dźwięki orkiestry. W tejże chwili, na odgłos dzwonka, spadła jedna część płótna, a jedno­cześnie — jakby na umówiony znak — obnażyły się wszystkie głowy, na całej przestrzeni od króla Zygmunta do Koper­nika! Wszystkie serca zabiły żywiej, wszyscy stali z zapartym oddechem, ze wzrokiem utkwionym w pomnik, i po nad tym kilkunastotysięcznym tłumem zaległa taka cisza, że o niej po­jęcia mieć nie mogą ci, co jej nie byli świadkami. Musiało być coś niezmiernie wymownego w tej ciszy, bo z wielu oczy po­płynęły rzęsiste łzy, bo ją pod koniec zakłóciły niepowstrzy­mane łkania... Tymczasem, przy niewypowiedzianie rzewnej melodyi Modlitwy Moniuszki, rozbrzmiewającej tem potężniej, im ciszej było dookoła, rozwarła się zasłona pomnika. Rozwarła się, jak zasłona w jerozolimskiej świątyni, kryjąca arkę przymierza, i podniesionym a załzawionym oczom naszym ukazała się spiżowa postać wieszcza, z ręką na sercu, a z takim wyra­zem natchnionej twarzy, jakby mówił:

Ja kocham cały naród! Objąłem w ramiona
Wszystkie przeszłe i przyszłe jego pokolenia,
Przycisnąłem tu do łona,
Jak przyjaciel, kochanek, małżonek, jak ojciec!
Chcę go dźwignąć, uszczęśliwić,
Chcę nim cały świat zadziwić...

Wreszcie zasłona spadła zupełnie! Ujrzawszy pomnik w całej jego okazałości, uradowaliśmy się w duszy, albowiem przekonaliśmy się, że jest piękniejszy i wspanialszy, niżeśmy przypuszczali, i że Godebski miał chwilę prawdziwego natchnienia, kiedy taki pomnik ujrzał w swej artystycznej wyobraźni.
Gdy opadła zasłona i przebrzmiała cudna Modlitwa Moniuszki, rozpoczęła się ceremonia poświęcenia pomnika, a ra­czej ziemi, na której został wzniesiony. W asystencyi dwóch młodych księży w białych komżach, z których jeden trzymał kropidło, a drugi srebrne naczynie z wodą święconą, wystąpił proboszcz sąsiedniego kościoła Karmelitów, ks. Siemiec, i odczytał słowa liturgii, poczem, z kropidłem w ręku, kropiąc pomnik, obszedł go dookoła. Następnie wszedł jeszcze na stopnie podstawy i, zwracając się ku zgromadzonym tłumom, pobłogosławił je i pokropił... I wszyscy, żegnając się, pochylili