opędzić refleksji, że może na tem samem miejscu, gdzie teraz panował taki spokój, przed laty srożył się bój śmiertelny, furkały dwubarwne chorągiewki ułanów ..........
.................... Powstańcy hiszpańscy, pod wodzą jenerała Palafoxa, zajęli gęsty lasek nieopodal zębatych murów Saragossy, lecz zaatakowani przez konnicę Chłopickiego, cofnęli się do miasta. Wówczas to jenerał Lefebvre, sformowawszy kolumnę z polskich lansjerów i grenadjerów, zdecydował się na przypuszczenie szturmu. Prowadzić miał Chłopicki. Zadanie było niełatwe: z murów szedł ogień nieustanny, a chcąc się dostać pod nie, należało przedrzeć się przez ów lasek oliwkowy, ten zaś, gęsto poprzerzynany chruścianymi opłotkami sadów i ogrodów, będąc wielką zawadą dla piechoty, tem bardziej paraliżował szybkość ruchów jazdy. Gorzej było, gdy, minąwszy go, wysunięto się na otwartą drogę, która, niedłuższa nad jakie sześćset sążni, prowadziła do bramy Carmen. Prawdziwe niebezpieczeństwo zaczęło się teraz dopiero! Ledwo się wychylono z za drzew, w tejże chwili z pod bramy ryknęły działa baterji, rozległ się świst kartaczy. W kolumnie zarżało kilkanaście śmiertelnie ugodzonych koni, kilkunastu jeźdźców zwaliło się z siodeł: padł kapitan Emmerych, «oficer najpiękniejszych nadziei», który niegdyś schwytał słynnego bandytę Fra Diavola; padł porucznik Snarski, ubyło piętnastu grenadjerów. Prażeni okrutnym deszczem żelaza i ołowiu, nieustraszeni lanceros polacos zwolnili szturmowego kroku, poczęli się chwiać. Zatrzymał ich Chopicki. Kilkoma jędrnemi słowy, a nadewszystko swą imponującą postawą natchnął walecznych, tak, iż znowu ruszono z kopyta. Jęki rannych i konających, pozostałych w miejscu, gdzie kolumna przystanęła na chwilę, zagłuszył huk armat, których siekańce i kartacze miały powstrzymać impet pędzącej ku nim, jak huragan, kawalerji. Nie powstrzymały! Chwila jeszcze, a ułańskie chorągiewki, szeleszczące przy zniżonych ostrzach lanc, dotarły pod bramę, poczęły ociekać krwią kanonierów. Umilkły porzucone działa, a natomiast przyszło do zaciekłej walki na białą broń, walki jednak, w której hiszpańskie noże nie wytrzymywały krzyżowych cięć polskich szabli. Już się zdawało, że zwycięztwo stanowczo przechyla się na stronę Chłopickiego, gdy nagle z pobliskich murów, wież, okien i dachów, powstańcy, zbiegłszy się ze wszystkich stron miasta rozpoczęli gęsty ogień karabinowy. Na dziel-
Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/56
Ta strona została przepisana.