ski wykładał od roku 1823 literaturę polską i, patrząc okiem obserwatora-powieściopisarza na życie krzemienieckie, zbierał materyały do swego Tadeusza Bezimiennego.
...Bohater powieści tej kształci się, jak wiadomo, w liceum krzemienieckiem, co daje assumpt autorowi do skreślenia całego szeregu scen, którym to ukochane dzieło Czackiego służy za tło; że zaś talentem mało kto zrównał u nas Korzeniowskiemu — co mu nawet Klaczko w swej zabójczej krytyce Krewnych przyznaje — nie dziw więc, że doczekawszy się takiego Homera, Krzemieniec ożył pod jego piórem na nowo, ażeby już od tej chwili żyć wiecznie, przynajmniej w sercach naszych...
∗ ∗
∗ |
Wykłady w liceum rozpoczynały się z dniem pierwszym września, co sprawiało, jak powiada autor Tadeusza Bezimiennego, że od czasu założenia szkoły krzemienieckiej, koniec sierpnia był dla mieszkańców Wołynia i Podola epoką ważną. Na wszystkich główniejszych traktach roiło się zawsze o tej porze od mnóstwa wózków i bryczek, bud żydowskich, perekładnych, koczów obywatelskich i pańskich karet, bo młodzież zjeżdżała się do Krzemieńca, a z paniczami jechały niejednokrotnie ich matki i siostry: pierwsze dla lepszego niby dopilnowania edukacyi synów, drugie dla zabawy. Stąd zdarzało się nieraz widzieć całe t. z. «karawany dworskie», składające się często z kilku rozmaitych powozów, w których oprócz państwa jechała cała kawalkata służby, panien służących, guwernantek, lokajów, kuchcików, kozaczków et consortes. Karawany takie z największą były wyczekiwane niecierpliwością przez gospodynie przydrożnych domów zajezdnych, czyli t. z. «Dębowych karczem», które, rozrzucone gęsto wzdłuż Jampolskiego traktu, najbardziej ożywionego wówczas, bo łączącego Krzemieniec z najbogatszą częścią Wołynia, z całem Podolem, Pobereżem i Ukrainą, ogromne miały wzięcie. Z karczem tych najsławniejszą była szczególniej jedna, nie dębowa, lecz murowana, a przytem z największym względnie urządzona komfortem. Dla jadących do Krzemieńca nocleg w niej lub popas należały do przyjemnych konieczności. To też, kiedy się zbliżał koniec sierpnia, w Dębowych karczmach niezwykłe zawsze panowało ożywienie. Gwar rozmowy, rżenie koni, nawoływania woźniców, wszystko to