Nikt nigdy nie badał tej kwestji, a teraz gdy już przeszło wiele lat, wydaje mi się, że być może, znajduję klucz do rozwiązania tej zagadki.
Północne obszary Rosji, kilkomiesięczna noc zimowa zniknięcie słońca, zimno, beznadziejność, tęsknota... Ciemne chaty, o oknach zaciągniętych zastępującym szkło pęcherzem, zasnutym skorupą lodową i przysypanych śniegiem, aż pod strzechę. Przez wywierconą dziurę w ścianie do ciemnej izby wpada snop promieni księżycowych, czy wprost zaledwie wyczuwalnych blasków tego światła, którem jest zawsze przepojona cała natura, a więc lód, śnieg, obłoki, kamienie...
Czy tym więźniom mroźnej, nieskończenie długiej nocy ta dziura w ścianie i ten snop ledwie dostrzegalnych promieni nie przypominają chwili zjawienia się słońca?
Narodziny słońca! Myt słoneczny... Myt w pierwotnej, ponurej, jak noc podbiegunowa, formie... Lecz i ludzie tam inni. Jest to kraj zapomnianych przez Boga i ludzi plemion.
Zawsze i ciągle za czasów chrześcijańskich Rosja, przyjąwszy krzyż za swoje godło, lecz utrzy-