Kiereńskiego były to rządy, uprawiające mistykę, fetyszyzm słowa.
— Było słowo i stało się ciałem! — twierdzi Biblja.
Lecz słowo Lwowa, Milukowa, Kiereńskiego i tysięcy mówców rewolucyjnych, pozostało słowem, które przebrzmiało bez echa. Był to godny politowania obraz bezsilności i nędzy inteligencji rosyjskiej.
Nareszcie przyszło ciało.
Był to bolszewizm. Utopił we krwi monarchistów. Rzucił inne hasła, podłożem których było burzenie Rosji.
Komisarze ludowi: Wołodarskij, Dzierżyński i Pawłunowskij w „Czeku„ przy ul. Gorochowej pod Nr. 2 w Piotrogrodzie czynili krwawą hekatombę, mordując tych, którzy wierzyli w wielką, potężną Rosję, w powrót do dawnego ładu.
Wojska Finnów, Łotyszów, Madziarów, Niemców i Chińczyków były na ich usługi i do ich obrony przeciw zakusom „kontr-rewolucji“.
Rozpłomienieni propagandą majtkowie floty siekierami rąbali swoich oficerów, rozrywali ich na strzępy, znęcali się, wrzucali do wody w Wyborgu, aż się z trupów porobiły tamy, burzyli i rabowali swoje pancerniki i sprzedawali maszyny, armaty, kulomioty i metal na rynkach stolicy i Finlandji.
Wszędzie lała się krew, zabarwiając na jasny
Strona:Ferdynand Ossendowski - Cień ponurego Wschodu.djvu/154
Ta strona została uwierzytelniona.