łych ludzi, których może rzucić na Zachód; grozi „obudzoną Azją“, w której wzniecił już pożar, a płomień będzie tam miał obfitą strawę: — 800.000.000 ludzi! — którzy zacisnęli zęby i pięści, gdy podstępny bolszewizm i komunizm, ukrywszy swe hasła prawdziwe, usłużnie szeptał:
— Dalejże przeciwko białej rasie! Precz z cywilizacją chrześcijańską! My — z wami!
O tem już teraz nie szepcą, lecz mówią głośno i poważnie w Tybecie, Indjach, Mongolji i Chinach.
O tym dniu zemsty śpiewają Kirgizi, Kałmucy, Dżungarzy, Buriaci, Tatarzy i wodzowie odważnych chińskich chunchuzów...
Słyszałem te pieśni ponure i grozą tchnące na płaszczyźnie Cajdamu, na spadkach Bogdo-Ułu, na leśnym Tannu-Oła i na środkowej Hwang-Ho....
Do tego dąży tymczasem niefortunnie zaczęta „walka“, rewolucja rosyjska, rewolucja koczowników, samobójców, czarowników, wiedźm, chłystów i różnych innych, „biesów“, prawie apokaliptycznych, potworów...
Zakończyła się ona prawdziwą kontr-rewolucją: — bolszewizmem, ruchem, skierowanym przeciwko socjalizmowi, państwowości i cywilizacji, a w rezultacie prowadzącym kogoś tymczasem nieznanego, na tron niewidzianych dotąd w swojem samowładztwie carów nowej dynastji.
Strona:Ferdynand Ossendowski - Cień ponurego Wschodu.djvu/156
Ta strona została uwierzytelniona.