mięta te wolne czasy, ten epos bohaterski, tę walkę o byt i pieniądz w zmroku mroźnej, śnieżnej pustyni syberyjskiej.
Jest nim Inocenty Kuchtierin.
Kiedyś w nielicznem gronie znajomych opowiadał:
— Miałem wtedy swoich 300 sanek. Każdy zaprzęg w 3 konie. „Jamszczyki” — chłopy na schwał. Nigdy nie brałem takiego, który nie mógłby zarzucić sobie na plecy worka wagi 400 funtów i przejść z nim kilometra. To była moja próba. Miałem „jamszczyków”, którzy nosili po 1000 funtów. Teraz już takich niema! Jechaliśmy z ładunkiem herbaty z Kiachty do Kazania. Zima była surowa. Mróz do 40° R.[1] trzymał cały miesiąc. Konie i ludzie w swych kożuchach, futrem wywróconych nazewnątrz, szli jak białe widma. Transport miałem terminowy. Szliśmy dzień i noc, rzadko zatrzymując się po wsiach na dłuższy popas.
— Około Kańska przechodziliśmy traktem pomiędzy dwoma ścianami dziewiczej puszczy. Drzewa, białe od śniegu, skrzyły się w promieniach księżyca. Cała droga była osiana brylantami, które zapalały się różnobarwnemi ognikami. Nad naszym obozem podnosiły się kłęby pary, bo konie i ludzie byli już zmęczeni. Nagle przez parę, która ciągle powoli opadała, ujrzałem na śniegu, z bo-
- ↑ R. — prawdopodobnie chodzi o stare oznaczenie skali Réaumura, obecnie skalę tą oznacza się °Ré lub °Re, -40° R. będzie odpowiadało ok. -50° C.