Gabinety „Willi Rodé“ były świadkami ohydnych orgji Rasputina i jego towarzystwa, kompromitujących arystokratyczne panie i panny, skandalów, tajnych rozmów politycznych, zamachów, spisków. Była to jakaś tajemnica „Dworu Madryckiego“ w XX wieku, a w centrum tej tajemnicy stał „koniokrad“ „święty“ Griszka Rasputin.
Rasputin wiedział o przygotowujących się na niego zamachach, kilka z nich przeżył, wiedział, że czeka na niego prędka śmierć i bał się jej straszliwie. Kiedyś w napadzie tej strasznej tęsknoty w oczekiwaniu śmierci, siedząc przy łożu carowej, wyjącej z bólu i męki, otoczonej przez łkające córki, zawołał w uniesieniu:
— Włos wam z głowy nie spadnie do czasu, aż będą z wami moje portrety i część mego ubrania. Pamiętajcie!
Musiało to tak być, bo w połowie 1916 r. po zamachu na Rasputina nagle kazano fotografowi Ocupowi przybyć do mieszkania Rasputina i zrobić siedem[1] dużych zdjęć portretowych „starca“ i w obecności sekretarza Rasputina dokonać wszystkich operacyj i oddać mu kliszę. W tym samym czasie z pałacu Carskosielskiego wyszła wiadomość, która wprawiła wszystkich w zdumienie. Dowiedziano się bowiem, że po długiej rozmowie
- ↑ Rodzina cara Mikołaja składała się z 7 osób.