niedźwiedzie i rysie, z połamanemi rękami lub odmrożonemi stopami, z gnijącemi od szkorbutu dziąsłami i wargami, trawieni gorączką, zimnicą i innemi chorobami.
Nań długo badała kość, wreszcie westchnęła z ulgą i szepnęła:
— Wielki Duch dopomógł nam! Noga zrosła się dobrze! Nawet utykać nie będziesz!... Maruszu!
Ukryła wzruszoną twarz na piersi męża.
Czao-Ra obecna przy tem patrzyła uważnie i słuchała.
Nagle zerwała się ze swego miejsca i zaczęła szczekać cienko, radośnie. Od zagrody jeleniej natychmiast odpowiedział jej Wou-Gou i przybiegłszy, jął szczekać pode drzwiami.
Skakał i klaskał w dłonie nagle porwany radością Dugen.
Od tego dnia zaczęła się inna kuracja.
Roztopiwszy w kociołku łój niedźwiedzi, Nań wcierała go długo w złamane miejsce, powtarzając to trzy razy dziennie. Na noc nakładała szmatę powleczoną grubą warstwą
Strona:Ferdynand Ossendowski - Czao-Ra.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.