Strona:Ferdynand Ossendowski - Czao-Ra.djvu/138

Ta strona została uwierzytelniona.

i z pod oka przyglądająca się pogrążonemu w zadumie Wou-Gou, Maruszowi, Nań i Dugenowi, wydała radosne, brzmiące, jak srebrny dzwonek, skomlenie.
Zdawało się, że i ona czuła gorącą wdzięczność dla kogoś nieznanego, kto rzucał pełną garścią łagodne, ciepłe promienie złote na jej spracowane, bliznami porysowane ciało, na kudłatego Wou-Gou, na uśmiechniętego Marusza, szczęśliwą Nań i zawsze wesołego Dugena...
Wielki Duchu!...

KONIEC.