Strona:Ferdynand Ossendowski - Czao-Ra.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

Północni ludzie nazywają je „białemi nocami“.
Są to wiosenne i pierwsze noce letnie, gdy zachodzące słońce tak długo oświetla ziemię szkarłatnemi i liljowemi promieniami, że z poza szarej płachty na chwilę krótką przygasłych obłoków natychmiast wyłania się złociste oblicze wschodzącego słońca.
Wiosna mija szybko i prawie nagle wybucha lato.
Natura, zgnębiona surową, nielitościwą zimą, otrząsa się z osłabiającego ją przerażenia, budzi się i wpada w szał, w radość bujną. Drobne ziółka, trawy, okrywające kępy na tundrze, małe krzaczki o powyginanych, splątanych gałązkach, płaszczące się na skałach zarośla wierzb i cedrów karłowatych, świerki, jodły, osiki, białe, smutne brzozy, zawsze smętne modrzewie o czarnych konarach, różne krzewy z piorunującą szybkością okrywają się liśćmi, pączkami, kwitną i w pośpiechu ronią nasienie do rozmiękłej ziemi.
Wielki czas po temu!
Zewsząd bowiem niewidzialnemi szlaka-