Strona:Ferdynand Ossendowski - Czao-Ra.djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.

jedne z nich musiałyby być drobne, słabe, drugie — silne i duże.
Te biegły, prawie czołgając się po ziemi, tamte robiły ogromne susy lub pędziły tak szybko, że nogi ich ledwie dotykały trawy i mchu.
Wszystko to powonieniem pojął i zapamiętał mały Wou-Gou, lecz nie ruszył się z miejsca, zaczajony za kępką trawiastą.
Marzył o tem, że któraś z tych nieznanych istot zjawi się nagle, a on ujrzy ją, będzie gonił, pędząc przez chaszcze, ślizgając się pomiędzy powikłanemi gałęziami krzaków, czołgając się pod kłodami leżących na ziemi, mchem spowitych drzew, pachnących wilgocią, pleśnią i grzybami...
Kudłaty, ponury, mały Wou-Gou nic jednak nie spostrzegł, bo chociaż setki mniejszych i większych zwierząt i ptaków przed chwilą biegało w gąszczu traw, lecz teraz ukryło się lub uciekło na odgłos kroków człowieka, przed którym wszystko pierzcha, bo uznaje jego spryt, potęgę umysłu, upór w dążeniu do celu; boi się go, wiedząc, że niema