Strona:Ferdynand Ossendowski - Czao-Ra.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.

deł i przysypał małą chatkę, zaczajoną pod lasem.
Marusz przygotowywał już się do łowów.
Naprawiał żelazne potrzaski — stępice małe i duże, smarował tłuszczem rzemienie; czyścił karabin, napełniał prochem róg, noszony na pasie, ostrzył nóż i siekierę, zbierał i odkładał na stronę rzeczy, potrzebne mu w okresie łowów.
Na początek zrobił niedługą wyprawę.
Musiał zbadać okoliczne lasy, aby się przekonać, jaką mogą mu dać zdobycz.
Zarzuciwszy na plecy skórzany worek i karabin, pożegnał Nań i małego Dugena.
— Niech wielki dobry Duch prowadzi cię szczęśliwie! — westchnęła przez łzy zasmucona Nań.
— Zostawajcie pod jego opieką! — odpowiedział Marusz i szybkim krokiem poszedł w stronę puszczy.
Czao-Ra biegła przed nim, oglądając się co chwila.
Ponury Wou-Gou żegnał odchodzących głuchem, urywanem poszczekiwaniem.
Matka dawno go już przestała karmić.