Przybiegła Czao-Ra i łasiła się do swego pana, który już zaczął ostrożnie i starannie zdzierać skórki z zabitych lisów.
Włożywszy je do swego worka, obszedł cały pagórek.
Lisy dostały się tu podczas lekkiego mrozu i pomyślnie polowały na jarząbki, których niezliczone ślady spostrzegł myśliwy. Gdy nagle nastąpiła odwilż, drapieżniki zostały odcięte przez roztopy i nie odważały się wyjść, albo może nie miały nawet zamiaru opuszczać tak obficie zaopatrzonego w zwierzynę miejsca. Tu je zwęszyła i wytropiła mała, kudłata, biało-szara Czao-Ra, czujna i przebiegła.
Z piękną zdobyczą powracał Marusz do chatki nad jeziorem.
Był już spokojny i dziękował Wielkiemu Duchowi za pomoc, bo wiedział, że po sprzedaniu niebieskich lisów zaopatrzy rodzinę swoją na cały rok.
Trzy dni jednak zabrała mu powrotna droga.
Kluczył jak zając po lesie, wymijając topieliska, głębokie jary o stromych brze-
Strona:Ferdynand Ossendowski - Czao-Ra.djvu/59
Ta strona została uwierzytelniona.