Strona:Ferdynand Ossendowski - Czao-Ra.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.

To „czołdon“, „stary człowiek leśny“, — niedźwiedź bury wyszedł na łowy.
A, może, poszukuje barłogu ciepłego w zacisznem ustroniu pod korzeniami wyrwanego przez burzę cedru, lub wśród kamieni, porosłych miękkim mchem?
Marusz słucha i widzi przed sobą wnętrze rodzinnej tajgi, gdzie poza tą grozą i czyhającem zewsząd niebezpieczeństwem, panuje on — człowiek północy, chociaż nie jest tak mocarny jak niedźwiedź, ani tak czujny jak ryś, ani przebiegły jak lis lub kuna, ani też szybki w biegu jak jeleń i kozioł.
Panuje dlatego, że Dobry Wielki Duch nauczył go budować czum i chatę, rozpalać ognisko, zaopatrywać się w pożywienie na zimę, posługiwać się strzelbą i psem.
O dobry, bardzo dobry Wielki Duchu, gorącą wdzięcznością dla Ciebie przepełnione jest ciągle serce północnego łowcy, syna puszczy, śniegów, skrzących się diamentami, wichrów wyjących, mrozu, który jest bratem śmierci i ponurej, nieskończenie długiej nocy polarnej, przemawiającej głosami nieznanemi, niepojętemi nigdy!