Zdobycz została w jego rękach.
W ten sposób w ciągu kilku dni dzielny łowiec upolował trzy sobole, a czwartego, który, widocznie, zwęszywszy odrazu niebezpieczeństwo, przeskoczył na sąsiednie drzewo, Czao-Ra zapędziła na samotnie stojącą na małej polance suchą jodłę, gdzie kula Marusza zakończyła pościg.
Myśliwi unikają najczęściej strzału do soboli, aby nie zniszczyć cennego futerka i nie zmniejszyć jego wartości.
Wypocząwszy przez noc w obozie, Marusz poszedł obejrzeć swoje pułapki.
Zastawił dziesięć sztuk. W pierwszych pięciu nic nie znalazł; w dwóch dobrych stępkach ujrzał schwytane sobole; w jednym potrzasku miotał się drapieżny tchórz; dwa ostatnie najdalsze przyrządy łowieckie wprawiły myśliwego w zły humor.
Potrzaski leżały na ziemi.
Łowiec przekonał się, że w obydwóch były sobole, świadczyły o tem wymowne ślady, kierujące się ku stępicom, lecz nie powracające już. Zdobyczy jednak nie znalazł Marusz w żelaznych chwytkach.
Strona:Ferdynand Ossendowski - Czao-Ra.djvu/86
Ta strona została uwierzytelniona.