ziemi, chroniąc się przed smaganiem zimnych wiatrów.
Łowiec wychodził na tundrę.
Wśród kęp, okrytych śniegiem, tu i ówdzie czerniały gęste zarośla krzaków, burych trzcin i suchej trawy, zwarzonej mrozem.
Nadchodziła noc polarna, nieskończenie długa, groźna, czasami tylko rozświetlana zorzami tajemniczemi, drażniącemi.
Był to dla myśliwych najcięższy czas i najniebezpieczniejszy.
Marusz z trudem rozpoznawał w mroku ślady, wykryte przez Czao-Ra, badał je i zastawiał stępice, nasadki i sidła — rzemienne pętle, rozwieszane na tykielach[1] nad tropami lisów.
Z trudem wykopał łowiec głęboki dół, w którym miał spędzać tę noc podbiegunową, po całodziennej pracy rozgrzewając się przy ognisku.
Coraz częściej biegł myślą ku małej chatce, stojącej w pobliżu jeziora Chołuń, gdzie pozostawił Nań z wesołym Dugenem.
- ↑ Tykiele — pręty, na których umieszczone są sidła.