pięknego, rzadkiego zwierza, gdy rozległ się huk wystrzału i ugodzony kulą lis zaczął się tarzać na śniegu.
Marusz nie posiadał się z radości.
Skóra zwierza, zupełnie czarna, ozdobiona srebrną siwizną na grzbiecie, miała około półtora metra długości i należała do tych, które są cenione niemal na wagę złota.
Myśliwy, zasypawszy krew śniegiem, oczekiwał drugiego lisa, który niezawodnie musiał wyjść tym samym tropem.
Nie pomylił się w swojem oczekiwaniu doświadczony Marusz.
Daleko mniejsza, lecz też zupełnie czarna samka, nagle wypadła z krzaków.
Marusz strzelił, lecz lis pobiegł dalej.
Idąc jego śladem, myśliwy spostrzegł krople krwi na śniegu.
Zwierz dostał postrzał. Marusz posłał Czao-Ra w pościg.
Po dwóch godzinach dopiero szpic zaczął nadszczekiwać i wyć przeciągle, wołając myśliwego.
Marusz znalazł Czao-Ra, siedzącą nad lisem, który padł od kuli, odbiegłszy jednak
Strona:Ferdynand Ossendowski - Czao-Ra.djvu/94
Ta strona została uwierzytelniona.