rannie dostarczał im pożywienia, a po kilku dniach przekonał się, że lisy z całej okolicy przychodziły na nęcisko jednym tropem. Świadczyła o tem szeroka ścieżka, wijąca się wśród zarośli.
Wtedy Marusz zaczął robić „zasiek“.
Robota polegała na tem, że ścinał na skraju zarośli grubsze krzaki i przegradzał niemi wszystkie uboczne przesmyki, pozostawiając tylko jedno, szerokie, dobrze już znane zwierzętom wyjście, prowadzące od nęciska na płaszczyznę.
Po zamknięciu drobnych ścieżek i nawet pojedynczych tropów myśliwy porozwieszał na krzakach, rosnących na skraju chaszczy, barwne szmatki, które wesoło powiewały przy każdym podmuchu wiatru.
Przed przesmykiem, biegnącym do nęciska, Marusz długo i starannie rozstawił sieci, wieszając je na mocnych „rozporkach“; przy końcach zatarasowanych ścieżek ustawił pętle i stępice.
Zostawiwszy po raz ostatni przynętę na nęcisku, skierował się do swego obozu. Po
Strona:Ferdynand Ossendowski - Czao-Ra.djvu/96
Ta strona została uwierzytelniona.