Strona:Ferdynand Ossendowski - Dimbo.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

Wszyscy mieszkańcy nad Gangesem znają tę historję Tulora i Dimbo, a, ujrzawszy ich, wołają:
— Hej, dwaj przyjaciele, jak się macie?
Dawna to istotnie przyjaźń, gdyż od dnia, w którym mały żebrak zwolnił dzikiego Dimbo, minęło już sześćdziesiąt lat! Tulor ma długie siwe włosy i srebrzystą brodę. Mieszka w dużej chacie, pracuje w polu z synami i wnukami. Dorobił się tego wszystkiego, bo słynął, jako najlepszy „kornak“ — poganiacz słoni. Turyści jeździli na karku Dimbo w góry. Myśliwi, siedząc na potężnym, silnym słoniu zaglądali do największych haszczy w dżungli i polowali na tygrysy i dzikie bawoły. Nawet sam maharadża brał go nieraz na łowy. Tulor ani razu nie uderzył swego przyjaciela. Spokojnym łagodnym głosem mówił do niego:
— Zrób to lub owo, mój mały!
Dimbo podnosił uszy i, zadarłszy trąbę, dmuchał na przyjaciela i mruczał, jak gdyby chciał powiedzieć:
— Skoro chcesz tego, to zrobię... Po co długo gadać?!
Tak to sobie żyją po dziś dzień wielki słoń Dimbo i siwowłosy Tulor.


____________________________________________________________