Strona:Ferdynand Ossendowski - Dimbo.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

przechodnia, szeptał coś do staruszka, ten zaś żałosnym, jękliwym głosem, zaczynał błagać o jałmużnę. Miał dla każdego inne słowa i inne sposoby, a tak skuteczne, że Tulor słyszał zawsze brzęk pieniądza, wrzuconego do miseczki żebraka. Tak chodzili sobie po całym kraju. Chłopakowi czasami brzydło takie życie. Zazdrościł innym dzieciom, które wraz z rodzicami pracowały w polu lub pasły bydło, ale Kuriamba kazał się prowadzić dalej i dalej, aż pewnego razu zasłabł w drodze i, gdy słońce znikło za czarną ścianą dżungli, zmarł.
Tulor pozostał sam na świecie i powlókł się dalej, nie wiedząc, co z sobą zrobić. Szedł brzegiem Mituri i, spostrzegłszy szeroką ścieżkę, biegnącą gdzieś przez dżunglę, postanowił przeciąć ją, aby dojść