„łanchony“. Nojon jednak rozkazał dać nam pięć butelek i zapisać je na swój rachunek osobisty.
Później, podczas wieczorów zimowych, nieraz wspominaliśmy bardzo wdzięcznie starego nojona, racząc się słodką wódką z gorącą herbatą, i trzeba przyznać, że nikt z oddziału nie był obojętny dla sympatycznych „łanchonów“ które starannie owijano w szmaty i w suchą trawę, żeby się nie stłukły w naszych worach skórzanych.
Niech nie oburzają się moraliści i przeciwnicy alkoholu! Nadużycia alkoholu nie było!
Pomyśleć tylko: pięć „łanchonów“ i osiemnaście zdrowych, bezdennych gardzieli! Oprócz tego — mróz od 15—20 stopni i czternaście godzin dziennie na siodle!
Lecz dość usprawiedliwień, gdyż widzę, że moraliści już się uspokoili i nie oburzają się wcale...
Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 01 - Męczeńska włóczęga.djvu/131
Ta strona została uwierzytelniona.