zynu mauzera. Bandyci natychmiast uczynili to samo, ze strachem patrząc na mnie.
Gdym powrócił do swoich, uspokoiłem ich, że jesteśmy na pewien czas bezpieczni, tylko musimy dobrnąć jak najprędzej do granicy Mongolji. Tymczasem konie nasze były zupełnie wyczerpane; trzeba więc było zostać i wypoczywać na miejscu przez całe dwie doby. Odwiedzałem rannego, który się czuł niedobrze. Opatrzyliśmy też tymczasem swoje, na szczęście, lekkie rany i trochę wypoczęliśmy.
Dowiedziawszy się od Tybetańczyków o najbliższej drodze karawanowej, skierowaliśmy się tam i wkrótce bardzo szczęśliwie spotkaliśmy dużą karawanę młodego księcia mongolskiego, Puncyga, który odbywał pielgrzymkę z Urgi do Lhassy z pismem „Żywego Buddhy“ do Dalaj Lamy.
Książę bardzo dopomógł nam w uciążlliwej podróży i razem z nami odbył drogę do Narabanczi-Kure, gdzie hutuhtu Dżełyb przyjął nas z serdeczną radością i rzekł mi na powitanie:
— Wiedziałem, że powrócisz do nas. Wróżby odkryły mi losy twoje! Wiem, że jeszcze raz
Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 01 - Męczeńska włóczęga.djvu/185
Ta strona została uwierzytelniona.