Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 01 - Męczeńska włóczęga.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.
VI.
NIEBEZPIECZNY SĄSIAD.

Polowanie tymczasem stało się milsze i weselsze. Wiosna wszystko ożywiła. Wczesnym rankiem, prawie o świcie, las napełniał się głosami i dźwiękami dziwnemi i niezrozumiałemi dla mieszkańców wielkich, kulturalnych miast. W gęstych gałęziach cedrów głuszec śpiewa swoją krótką i namiętną pieśń miłości i pieśnią tą zachwyca szare kury, biegające pod konarami. Do tego ptasiego Carusa łatwo się wtedy podkraść na odległość pewnego strzału. Jeśli kula karabinowa ominie go, śpiewak nie usłyszy huku wystrzału i będzie ciągnął dalej swą arję, trwającą zaledwie kilka sekund.
Na dużej polanie leśnej walczą zacięcie cietrzewie-koguty, rozpuściwszy czarne wachlarze ogonów o dwóch białych zagiętych piórach, a damy, kręcąc głowami i z ożywieniem plotku-