któraby naturalnie znalazła dla nas miejsce w Jeniseju; powtóre — dokument mego towarzysza dawał prawo do wynajęcia rządowego wozu o dwóch koniach dla celów służbowych. Wobec tego musieliśmy odwiedzać miejscowe sowiety i zmieniać konie. Swoje wierzchowce oddaliśmy kozakowi, który przewiózł nas przez Jenisej, a później odstawił do najbliższego sioła, gdzie dostaliśmy pierwsze rządowe konie pocztowe.
Wspominając drogę po Tubie, muszę zaznaczyć, że z małemi wyjątkami wszyscy chłopi byli bardzo wrogo usposobieni do bolszewików i, słysząc od nas chłodne lub krytyczne uwagi o sowietach, starannie nam dopomagali; szczególnie dawało się to odczuwać w domach sektantów i kozaków. Odpłacaliśmy za gościnność leczeniem chorych i radami gospodarczemi. Spotkaliśmy kilka wsi komunistycznych, których ludność była jednak niesyberyjskiego pochodzenia. Byli to nowi osadnicy, przysyłani jeszcze za czasów imperjum z Ukrainy — pijani, leniwi, tępi i mściwi chłopi, których rdzenni Sybiracy nienawidzą, nazywając ich „szpana“, co znaczy — szumowiny, wyrzutki.
Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 01 - Męczeńska włóczęga.djvu/59
Ta strona została uwierzytelniona.