Bardzo szybko nauczyliśmy się odróżniać wsie komunistyczne od niekomunistycznych.
Gdy wjeżdżaliśmy do wsi, pobrzękując dzwoneczkami uprzęży końskiej, a siedzący przed domostwami starcy powoli wstawali i kryli się za wrotami, mrucząc:
— Znowu jakichś djabłów-„towarzyszy“ przyniosło licho! — wtedy wiedzieliśmy, że jesteśmy śród prawdziwych, uczciwych, wolnych Sybiraków. Lecz gdy w innej wsi chłopi obstępowali nas, zarzucając pytaniami:
— Skąd, towarzysze? Poco, towarzysze? Czy to wypadkiem nie towarzysz-komisarz? — wtedy mieliśmy się na baczności i byliśmy bardzo oględni w słowach i czynach.
Spotykaliśmy również wsie i sioła, których ludność prawie zupełnie wymarła na tyfus plamisty. Zresztą wszędzie ta straszliwa epidemja, która dotarła aż pod grzbiet Sajanów, zdziesiątkowała ludność wsi syberyjskich wzdłuż całego systemu rzeki Jeniseju. Żyzne łany czarnoziemu leżały odłogiem, bo nie starczyło ludzi dla uprawy roli; zresztą nie było już koni i bydła, gdyż komuniści zarekwirowali całą chudobę konserwatywnego i bogatego chłopstwa
Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 01 - Męczeńska włóczęga.djvu/60
Ta strona została uwierzytelniona.