rządzą się, jak szare gęsi, w Urianchaju, Sojoci zaś spokojnie płacą podatki wszystkim trzem.
Łatwo więc zrozumieć, dlaczego ta „zagranica“ nie mogła jeszcze być dla nas portem zbawienia.
Słyszeliśmy już przedtem od dozorcy milicji o projektowanej wyprawie do Urianchaju, a od Rosjan, przebywających tu, dowiedzieliśmy się, że niektóre wsie ukraińskie na Małym Jeniseju (czyli Khua-Kem) sformowały oddziały partyzanckie, obsadzając południową granicę kraju, grabiąc i zabijając podróżnych. Przed kilku tygodniami partyzanci zabili sześćdziesięciu dwóch oficerów, przekradających się do Mongolji, zrabowali i zabili kupców chińskich, prowadzących z sobą karawanę z towarami, zabili kilku niemieckich jeńców wojennych, zmykających z sowieckiego „raju“.
Możliwość spotkania tych bandytów nie wróżyła nam nic dobrego. Należało się mieć stale na baczności.
Po czterech dniach drogi dostaliśmy się na błotnistą dolinę, gdzie pośród młodego lasu stała samotna osada kolonisty rosyjskiego. Tu odprawiliśmy naszego przewodnika, który
Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 01 - Męczeńska włóczęga.djvu/74
Ta strona została uwierzytelniona.