i pięknej rzeki Jenisej, której źródła rodzą się w górach Urianchaju, a ujście ginie w oceanie Lodowatym.
Z kilku Polakami układaliśmy plan ucieczki do Urianchaju i dalej — do Mongolji, Chin, Europy... lecz wypadki zmieniły nasze zamiary. Znajomi moi zostali aresztowani i umarli na tyfus plamisty w więzieniu, a grupa katów bolszewickich przybyła po mnie i, wypadkowo nie zastawszy mnie w domu, uczyniła na mnie zasadzkę.
Uprzedzono mię w porę. Przebrawszy się w ubranie wieśniacze, wyszedłem pieszo za miasto, wynająłem pierwszego lepszego Sybiraka, powracającego na wieś do domu, i po kilku godzinach byłem już o 40 kilometrów od Krasnojarska, w małej wsi, otoczonej ze wszystkich stron gęstym lasem syberyjskim, czyli, jak go nazywają chłopi miejscowi — „tajgą“. Tu przyjaciele przysłali mi karabin, 300 naboi, siekierę, nóż, kożuch, herbatę, suchary, sól i kociołek. Po kilku dniach ten sam chłop odwiózł mię w głąb lasu, gdzie stała porzucona przez właściciela chata, napół spalona, lecz używana jeszcze na nocleg przez
Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 01 - Męczeńska włóczęga.djvu/8
Ta strona została uwierzytelniona.